30 czerwca 2014

hmm od czego zacząć .....

..... chyba od przeprosin, że tak długo nic nie napisałem i nie pokazałem - postaram się poprawić ;-)

     Zacznę od tego, że byłem z moją rodzinką w górach. Nie byliśmy tam sami, pojechaliśmy na wyjazd organizowany przez stowarzyszenie, do którego należę (Stowarzyszenie Przyjaciół Osób z Zespołem Downa w Zielonej Górze).




     Wszyscy zastanawialiśmy się jak to będzie na takim wyjeździe. I wiecie co się okazało, że było bardzo fajnie. Moi koledzy i koleżanki są naprawdę spoko. Powoli zaczynam się zaprzyjaźniać z Bartusiem - to chłopiec ode mnie starszy o jeden miesiąc z tą samą "dolegliwością" co ja.
     Na tym kilkudniowym wypoczynku miałem okazję pospacerować (na razie leżąc w spacerówce :-)) po górach - razem z rodzicami, Zuzią, Bartusiem i jego mamą weszliśmy na Przełęcz Karkonoską. Warto było: widoki przeeeepiękne, powietrze świeże i czyste, słońce, wiatr we włosach - brak słów.



     Na tym nie skończyły się przyjemności - poznałem co to basen :-D. Ojjj tam dopiero się działo: nic nie płakałem, nic się nie bałem - ale FRAJDA !!!





     Nie myślcie sobie, że były tylko przyjemności - ojj nie. Podczas tego pobytu miałem regularne rehabilitacje z fizjoterapeutą. Otrzymałem wiele nowych, ciekawych i jakże potrzebnych właśnie dla mnie informacji. Rodzice mieli przepełnione głowy od ilości wskazówek i jeszcze im mało - już planują prywatną wizytę w Poznaniu. Nie wiem czy mam się cieszyć, czy bać ...... - chyba będzie intensywnie. A niech i będzie - w końcu ma mi to pomóc a nie zaszkodzić :-)



    

11 czerwca 2014

lato, jezioro i piasek

     Któregoś upalnego dnia pojechaliśmy (ja i moja siostra) z rodzicami nad jezioro. Dla mnie to był pierwszy raz i było SUPER. Moczyłem moje śliczne i smaczne nóżki (bo chyba nie napisałem jeszcze, że biorę stopki do buzi i wiem jak smakują) i dotykałem piasek. Zuzia już dobrze wiedziała, że wyjazd nad jezioro = jednej wielkiej zabawie (ale ona się wygłupiała w wodzie - też tak będę - jak tylko podrosnę :-))

polubiłem piasek

moja cudowna siostra

MOJE PYSZNE STOPKI :-)

trawa - co to w ogóle jest :D

     W ostatnich dniach próbowałem poznać i jednocześnie polubić ........ trawę. Zapoznać się zapoznałem ale do polubienia to jeszcze długa droga :-)

 
sprawdźmy co to jest - ta trawa ...


















... zbyt odważnie ...

















... teraz spróbuję delikatniej ...


















...chyba jednak nie chcę jej dotykać ani ręką ani nogą - pomocy!!!...





















HURRRA JEST KOCYK :-) nie ma trawy!!!






nie taki siłacz jak myślałem :(

     hmmm ....

     Okazało się, że takie moje brykanie z wyprostowanymi nóżkami nie do końca jest ok - ba! nawet jest złe. Muszę się skupić na podnoszeniu mięśniami brzucha ZGIĘTYCH nóżek!!!
A ja tylko prostuję i prostuję... a to leżąc na brzuchu, a to na plecach, a to w wózku i wszędzie, gdzie tylko mogę. Przez następne dwa tygodnie Pani Martyna (moja rehabilitantka) wyjeżdża i nie będę chodził na rehabilitację metodą Vojty. Nie oznacza to, że nie będę jej miał - mama dzisiaj dostała dokładne wskazówki co i jak ze mną ćwiczyć - nie ma lekko ...
     Pani Martyna pokazała też mamie jak zrobić wygodne gniazdko, w którym będę miał domowe drzemki - już raz udało mi się tam zasnąć (musiałem być bardzo zmęczony, bo inaczej je sprytnie opuszczam hi, hi, hi mama mówi, że jestem małym łobuziakiem).

OTO JA W GNIAZDKU :-)


     


    

03 czerwca 2014

siłacz

     Dzisiaj mam coś jeszcze :-)
Pochwalę się jaki jestem silny. Tak wieczorem ćwiczyłem a przecież byłem już po rehabilitacji, kąpieli i kolacji (z reguły to w takim momencie grzecznie kładę się łóżeczku, chwilkę się bawię i spokojnie zasypiam).


poczytaj mi ... Zuziu :-)

     Kiedy za oknem panuje plucha dużo czasu spędzam z moją ukochaną siostrzyczką.
Ona jest niesamowita - bawi się ze mną, rozśmiesza, rozmawia, opowiada swoje małe i duże przygody a od niedawna czyta mi książki. Obecnie przerabia "Martynkę" - naprawdę słucham z wielkim zainteresowaniem.
     Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszej siostry :-)