25 marca 2015

wiosna :-)




     Wracamy do 21 marca czyli Pierwszego Dnia Wiosny, Światowego Dnia Zespołu Downa, 15-lecia Stowarzyszenia Przyjaciół Osób z Zespołem Downa w Zielonej Górze :-).
Dzień zaczął się niezwykle mile. Moi przyjaciele i rodzina wysłali mi zdjęcia swoich kolorowych, niepasujących do siebie skarpetek (na znak akceptacji i zrozumienia wszystkich osób z zespołem Downa) - nie wiedziałem, że aż tak ucieszą mnie te fotki - naprawdę było to bardzo miłe :-*


     Wszystkie te święta obchodziłem w teatrze w Zielonej Górze. Moi "zespołowi" koledzy i koleżanki przygotowali świetne występy, każdy z nich przygotował się najlepiej jak umiał .....i wiecie co? .... naprawdę Im to wyszło :-) Przygotowali świetny, pełen humoru spektakl. Pokazali, że potrafią grać, tańczyć i cieszyć się życiem :-))) BRAWO dla Nich i osób, które bezpośrednio zaangażowały się i pomogły uzyskać taki efekt :-).

prawie mnie nie widać - ale jestem :-)
     Tego dnia czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka - byliśmy  u mojego kolegi Bartusia. W końcu mieliśmy trochę czasu dla siebie i mogliśmy się razem pobawić, pozabierać sobie zabawki, czasami popchnąć itp. Było SUPER !!! Mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy, tym razem "na moim" terenie ;-).














     Wiosna ruszyła pełną parą, a wraz z nią cudowne wiosenne spacery :-). Na spacery zaczęliśmy wychodzić po południowej drzemce, mam wtedy bardzo dużo energii na poznawanie i podziwianie świata.  Powoli, malutkimi kroczkami zaczynam przekonywać się, że piasek to fajna rzecz - mama mówi, że kiedyś go bardzo polubię i nie będę chciał wyjść z piaskownicy - póki co, nie wierzę jej hehehe  :-). W tych ciepłych dniach wiosny, pierwszy raz huśtałem się sam na huśtawce - ojjj były emocje .... (radość przeplatana chyba ze strachem).
 



















     We wtorek miałem kolejną dogoterapię i znowu były dwa pieski Fionka i Bianka. Ta terapia mogła by trwać i trwać ..... podczas tych zajęć, mam w sobie tyle emocji, że naprawdę trudno to opisać. Coraz bardziej przekonuję się do tych większych ode mnie psiaków - na hasło mamy "Piotruś! zrób tuli, tuli pieska" - co ja robię? .... nie boję się i przytulam, wręcz kładę się na pieska. FANTASTYCZNIE !!!!!







Bianka i Fiona - moje terapeutki :-)


20 marca 2015

Światowy Dzień Zespołu Downa

  21 marca obchodzimy Światowy Dzień Zespołu Downa :-)

     Kolorowe skarpetki, zakładane (koniecznie nie do pary) właśnie tego dnia, mają być wyrazem tolerancji wobec dzieci i osób dorosłych z zespołem Downa.
     Kto ma chęć niech szuka kolorowych, niepasujących do siebie skarpet i włoży je właśnie w sobotę – ale pamiętajcie nic na siłę i na pokaz !!!!!! Nie muszę widzieć Was w kolorowych skarpetach, żeby wiedzieć, że mnie lubicie (wielu z Was kocha) i akceptujecie takim jakim jestem!!!!

Podaję link, gdzie można poczytać więcej na temat "kolorowych skarpetek": symboliczne znaczenie kolorowych skarpetek - 21 marzec

Co warto zobaczyć - na pewno te dwa krótkie filmy. Pierwszy z nich, to tegoroczna reklama przygotowana właśnie na Światowy Dzień Zespołu Downa.


Poniższy film, to reklama przygotowana na Światowy Dzień Zespołu Downa z roku poprzedniego (inspiracją był list przyszłej matki, spodziewającej się dziecka z zespołem Downa).





18 marca 2015

babcine pierogi - mniam :-)

     Pamiętacie jak wspominałem o tym, że zjadłbym babcinych pierożków??? Nie musiałem długo czekać :-)
Nic nie muszę pisać - zobaczcie sami :-) mmmmmmm pychaaaaaaaaa :-)




     Ostatnio wspominałem Wam rónwnież, że zacząłem dużo więcej rozmawiać. Mam nawet takiego, jednego kumpla, z którym rozmawiam - ba !!! nawet się z nim kłócę :-). Oto dowód:



15 marca 2015

dogoterapia na 5+



     Tak jak obiecałem - dziś o fantastycznych zajęciach z Fioną i Bianką :-)
Ani moi rodzice, ani Panie terapeutki, ani nawet ja nie wiedziałem, że na minionej dogoterapii, będzie się tyle działo :-) - chyba tylko moje główne terapeutki, czyli pieski nie były zaskoczone hehehe ........
Zacznę od tego, że niespodzianka, czyli wizyta dwóch psiaków, udała się w 100%. Rodzice, troszkę obawiali się tego, że nie do końca odnajdę się w nowej sytuacji - ale okazuje się, że martwili się zupełnie niepotrzebnie :-).
Potrzebowałem  dosłownie chwili na to, aby całkowicie zaakceptować naszych gości. Panie jak zwykle super przygotowane, miały ze sobą róże ciekawe gadżety, zabawki, odpowiednią muzykę i instrumenty muzyczne - oczywiście jak zwykle pamiętały też o mojej Zuzi.
A teraz o moich wyczynach podczas terapii:
- wiele razy przyjmowałem pozycję do raczkowania i długo ją utrzymywałem,
- udało mi się zrobić (fakt, że łącznie je licząc) kilka "kroków" czworakując,
- sam sięgałem rączką do piesków, żeby je pogłaskać,
- próbowałem też sprawdzić, co to jest ogon i pysk,
- wydawałem z siebie dużo sylab (najczęściej da-da-da, ale zdarzały się i la-la-la),
- ale najfajniejsze było przechodzenie przez pieski i gra na cymbałkach (próbowałem też zagrać na Fionce - tylko nie wiem dlaczego, nie pojawiały się żadne dźwięki ;-).

     Tak naprawdę, to nie wiemy, czy ostatnia dogoterapia miała wpływ na moją częstotliwość gadania - ale fakt jest taki, że od tego dnia zdecydowanie więęęęęęcej gadam !!!!!!!!!!

JESTEŚMY ZACHWYCENI - jeżeli ktoś z Was zastanawia się nad tego rodzaju terapią - warto spróbować :-)))

A teraz kilka fotek i film - choć, jak to zwykle bywa, ani zdjęcia, ani filmy nie oddały prawdziwej atmosfery.


..... i jeszcze filmy:






12 marca 2015

historia z nocnikiem i nowa fryzura :-)

     Pierwsza ważna informacja - wizyta u Endokrynologa - SUPER!!! Zostajemy przy Euthyrox N25 (jedna tabletka dziennie) - to naprawdę dobry wynik :-)

    A teraz klika słów nie na żarty. Z tym nocnikiem naprawdę mi wychodzi :-). 
Każdego dnia rano (no może nie codziennie, ale bardzo często), budzę się z suchą pieluszką, zaczynam sobie gadać i wtedy pojawia się mama i cyk na nocnik - a ja ...... chwila skupienia i leci siusiu. Później dużo braw i uśmiechów :-). Podobnie jest ze spacerem, choć nie do końca. Tutaj jest odrobinę gorzej. Na spacerze, to już muszę troszkę posiusiać. Za to, za raz po nim, siup na nocnik .......  chwila skupienia i znowu leci siusiu i ponownie są brawa i uśmiechy. Słuchajcie, to nie koniec - zdarza się, że pełzam do łazienki, zaczynam bawić się nocnikiem i wtedy znowu mama mnie siup na nocnik i też się udaje. (Rodzice zastanawiają się czy ja robię to świadomie - ale przecież im nie powiem - niech się pozastanawiają :-) 
A teraz konkretne dane: od 14 lutego w pieluszkę zrobiłem tylko jedną kupkę, wszystkie inne (a przynajmniej raz dziennie się zdarzają) wylądowały w nocniku.   Mam naprawdę dobry start :-) 
























      A teraz nowy ja - po wizycie u mojej prywatnej fryzjerki :-) Dziękuję pani Marto, bardzo dobrze czuję się w takich włoskach i podobno wyglądam jak prawdziwy chłopiec.



















Pani Jolu - mam nadzieję, że nadal będę się podobać (choć pewnie będzie brakowało loczków). 
Specjalnie dla Pani nowa umiejętność :-)





11 marca 2015

czworaki, stanie i kilka innych rzeczy :-)

     I znowu dużo się działo :-))) wiosna przyszła, zdrówko jest, więc szaleję :-D

Muszę się pochwalić - zrobiłem pierwszych kilka "kroków" na czworaka :-), to początek czegoś nowego i czegoś fajnego. Będę mógł szybciej się przemieszczać, może nawet uda mi się uciec, albo gdzieś schować Zuzi :-). Jeszcze dużo pracy przede mną - ale do tego już przywykłem hahaha. Ważne jest to, że za ten postęp, zostałem również pochwalony, przez moją rehabilitantkę panią Martynę  - SUPER :-)

zobaczcie jak TO wyglądało (końcówka filmu - wtedy jak przeszedłem niewielki odcinek na własnych kolankach ;-)

     A teraz jeszcze coś, co wydarzyło się w ten sam dzień, a był to Dzień Kobiet. Pomyślałem sobie tak: "co tu zrobić? jaką mamie sprawić przyjemność? .... dałbym kwiatka, ale jeszcze nie umiem .... dłużej nie czekając - stanąłem sobie na moich własnych nóżkach. Nie wyglądało to najlepiej, ale radość ....mamy bezcenna :-)))
     jakimś dziwnym trafem udało się to uwiecznić na filmie:

     Pójdę za ciosem i pokażę Wam jeszcze coś - umiem też włączać radio:


Doszedłem też do perfekcji z witaniem się tzn. umiem dać cześć, przybić piątkę i wysłać buziaczki :-))) na filmie trochę się przekomarzałem, żeby było śmiesznie :-), ale uwierzcie mi! Naprawdę to umiem!!!



    A na koniec napiszę też to, co nam nie wyszło w tym tygodniu i o tym, co bolało :-(

Zacznę od tego, że nie odbyły się (zaplanowane po długiej przerwie) wizyty, na które czekałem z utęsknieniem. Mianowicie dogoterapia i hipoterapia. Z Fioną,psem rehabilitantem, byliśmy umówieni na sobotę. Niestety, tym razem, pani terapeutka, Arletka, była chora i nie chciała się z nami dzielić wirusami (za co jesteśmy wdzięczni ;-). Było mi bardzo smutno, tym bardziej, że miała być duuuża niespodzianka dla mnie. O tej niespodziance opowiem po wizycie, która odbędzie się już w sobotę :-).
     Tymczasem hipoterapię mieliśmy zaplanowaną na dzisiejszy dzień. A dziś, jak na złość, wiosna sobie odpoczywała i zapomniała o tym, że trzeba włączyć słońce i rozgonić chmury. Na dopełnienie tego wszystkiego, jak już byłem ubrany, zwarty i gotowy spadł deszcz i musieliśmy odwołać zajęcia. I mi, i Zuzi było smutno (Zuzia też się stęskniła za Lotosem) .... rozpłakałem się dopiero wtedy, jak mama zdjęła mi buciki :-( Zrozumiałem, że ani hipoterapii, ani nawet spacerku nie będzie :-(
  A podobno i tam czeka na mnie niespodzianka :-( O tym też opowiem, jak tylko pogoda nam dopisze i zobaczę się z Lotosem (koniem rehabilitantem).

A co mnie bolało??? Przyszedł czas na kontrolną wizytę u endokrynologa. Trzeba było mi pobrać krew, a w moim przypadku, to nie taka łatwa sprawa (w ogóle nie widać moich żyłek :-(. Na szczęście pani Ania, zrobiła to, bardzo sprawnie i szybko. Czy płakałem? Oczywiście, że tak!!! Na pocieszenie dostałem przytulaki od mamy i kolorowy plasterek, który sprawił mi wiele radości  :-). W drodze, z badania do domu, dumnie trzymałem go w rączce i nie pozwoliłem mu upaść. Doniosłem do domu, żeby pochwalić się Zuzi i tacie :-)

     Jutro endokrynolog - trzymajcie kciuki !!!!

Pewnie już Was zanudzam, ale muszę jeszcze umieścić kilka zdjęć z moim kuzynem, Szymonem (bo takie fajne wyszły). Tymczasem życzę kolorowych, pachnących wiosną snów :-*



















Coś nie mogę się dzisiaj z Wami rozstać - jeszcze tylko jedno ;-)
Jest plan: jutro śpię do 7:10 i będę taki radosny jak na zdjęciu poniżej :-) - powinno się udać.
dla niektórych dobranoc, a niektórych dzień dobry :-) 



Ps. Pani Jolu, jutro znowu wizyta u fryzjera ;-), pozdrawiam.

06 marca 2015

ha, ha widelec i ja :-)


     Bojowe zadanie !!!!  Mama przygotowała mi na talerzu pokrojonego banana. Moim zadaniem, było go samodzielnie zjeść :-). Pomyślałem: nic prostszego, przecież uwielbiam banany, dam radę!!!  Zadanie wykonałem połowicznie: doskonale trafiałem widelcem do buzi, ale przy nabijaniu banana, niezbędna okazała się mama.
     Jak dla nas, to i tak duży krok do samodzielności - było duuużo braw i radości.
    Zobaczcie sami :-)



i jeszcze krótki film z tego wydarzenia :-)


i jeszcze coś dorzucę :-) - jak się uczyć, to cały dzień ;-)

przyszła pora na obiadek - pierogi ruskie (szkoda tylko, że nie babci - babciuuuu kiedy pierożki??? haha i właśnie sobie załatwiłem ;-)  pewnie niedługo będą ;-)



a na kolację ..... jak szaleć, to szaleć........ kanapka:








05 marca 2015

U prababci :-)

     W miniony poniedziałek, odwiedziłem moją kochaną prababcię Krysię, która mieszka we Wschowie.
Było super!!! Pełzając po podłodze, zwiedziłem wszystkie dostępne mi kąty, najbardziej spodobało mi się  w kuchni, pod stołem - mówię Wam super kryjówka :-). Poza tym, posiedziałem trochę na kolanach u prababci i zjadłem, przyrządzone przez Nią, wyśmienite gołąbki - mniam, mniam.
Było naprawdę bardzo, bardzo miło - szkoda, że tak rzadko się widzimy :-(  eeech....... szkoda

a oto ja i moja prababcia Krysia


Jejku, jejku jeszcze jedna ważna rzecz - zjadłem, pierwszy raz w życiu, chlebek ze smalcem i ogórkiem kiszonym (nie dużo, ale się liczy :-) oczywiście wszystko zrobione przez prababcię Krysię :-))) mmm..... palce lizać