Muszę się pochwalić - zrobiłem pierwszych kilka "kroków" na czworaka :-), to początek czegoś nowego i czegoś fajnego. Będę mógł szybciej się przemieszczać, może nawet uda mi się uciec, albo gdzieś schować Zuzi :-). Jeszcze dużo pracy przede mną - ale do tego już przywykłem hahaha. Ważne jest to, że za ten postęp, zostałem również pochwalony, przez moją rehabilitantkę panią Martynę - SUPER :-)
zobaczcie jak TO wyglądało (końcówka filmu - wtedy jak przeszedłem niewielki odcinek na własnych kolankach ;-)
A teraz jeszcze coś, co wydarzyło się w ten sam dzień, a był to Dzień Kobiet. Pomyślałem sobie tak: "co tu zrobić? jaką mamie sprawić przyjemność? .... dałbym kwiatka, ale jeszcze nie umiem .... dłużej nie czekając - stanąłem sobie na moich własnych nóżkach. Nie wyglądało to najlepiej, ale radość ....mamy bezcenna :-)))
jakimś dziwnym trafem udało się to uwiecznić na filmie:
Pójdę za ciosem i pokażę Wam jeszcze coś - umiem też włączać radio:
Doszedłem też do perfekcji z witaniem się tzn. umiem dać cześć, przybić piątkę i wysłać buziaczki :-))) na filmie trochę się przekomarzałem, żeby było śmiesznie :-), ale uwierzcie mi! Naprawdę to umiem!!!
A na koniec napiszę też to, co nam nie wyszło w tym tygodniu i o tym, co bolało :-(
Zacznę od tego, że nie odbyły się (zaplanowane po długiej przerwie) wizyty, na które czekałem z utęsknieniem. Mianowicie dogoterapia i hipoterapia. Z Fioną,psem rehabilitantem, byliśmy umówieni na sobotę. Niestety, tym razem, pani terapeutka, Arletka, była chora i nie chciała się z nami dzielić wirusami (za co jesteśmy wdzięczni ;-). Było mi bardzo smutno, tym bardziej, że miała być duuuża niespodzianka dla mnie. O tej niespodziance opowiem po wizycie, która odbędzie się już w sobotę :-).
Tymczasem hipoterapię mieliśmy zaplanowaną na dzisiejszy dzień. A dziś, jak na złość, wiosna sobie odpoczywała i zapomniała o tym, że trzeba włączyć słońce i rozgonić chmury. Na dopełnienie tego wszystkiego, jak już byłem ubrany, zwarty i gotowy spadł deszcz i musieliśmy odwołać zajęcia. I mi, i Zuzi było smutno (Zuzia też się stęskniła za Lotosem) .... rozpłakałem się dopiero wtedy, jak mama zdjęła mi buciki :-( Zrozumiałem, że ani hipoterapii, ani nawet spacerku nie będzie :-(
A podobno i tam czeka na mnie niespodzianka :-( O tym też opowiem, jak tylko pogoda nam dopisze i zobaczę się z Lotosem (koniem rehabilitantem).
A co mnie bolało??? Przyszedł czas na kontrolną wizytę u endokrynologa. Trzeba było mi pobrać krew, a w moim przypadku, to nie taka łatwa sprawa (w ogóle nie widać moich żyłek :-(. Na szczęście pani Ania, zrobiła to, bardzo sprawnie i szybko. Czy płakałem? Oczywiście, że tak!!! Na pocieszenie dostałem przytulaki od mamy i kolorowy plasterek, który sprawił mi wiele radości :-). W drodze, z badania do domu, dumnie trzymałem go w rączce i nie pozwoliłem mu upaść. Doniosłem do domu, żeby pochwalić się Zuzi i tacie :-)
Jutro endokrynolog - trzymajcie kciuki !!!!
Pewnie już Was zanudzam, ale muszę jeszcze umieścić kilka zdjęć z moim kuzynem, Szymonem (bo takie fajne wyszły). Tymczasem życzę kolorowych, pachnących wiosną snów :-*
Coś nie mogę się dzisiaj z Wami rozstać - jeszcze tylko jedno ;-)
Jest plan: jutro śpię do 7:10 i będę taki radosny jak na zdjęciu poniżej :-) - powinno się udać.
dla niektórych dobranoc, a niektórych dzień dobry :-) |
Ps. Pani Jolu, jutro znowu wizyta u fryzjera ;-), pozdrawiam.
Piotrusiu, wiem już, że na pewno będziesz wyglądał ślicznie po kolejnej wizycie u fryzjera. Czekam z niecierpliwością, aby Cię zobaczyć i uściskać. Buziaczki dla Mojego Słodziaka
OdpowiedzUsuńdziękuję i wysyłam buziaki :-*
Usuń