20 września 2015

samodzielny :-)

     Ostatnio było o jedzeniu i piciu - dzisiaj tylko o piciu :-) Pozwolę sobie troszkę Was zanudzić ;-), ale to naprawdę ważne wydarzenie :-)))

Zrobiłem to sam, całkiem sam!!!!! Chwyciłem kubek (oczywiście pod ścisłą kontrolą mamy :-)), przechyliłem tyle ile trzeba i się napiłem. Ojjj były brawa, buziaki i duma w oczach rodziców !!!!


kto nie wierzy - niech zobaczy :-)




A co do mojej dziewczęcej piżamki :-), hmmmm jakby się tu wytłumaczyć ......... powiem prawdę - wujek Jacek mi kupił :-))). Wujek kupuje mi bardzo dużo ciuchów i jakoś tak mu się chwyciło :-). Białe śpiochy w różowe króliczki - Zuzi bardzo się podobają i jak w nich śpię mówi do mnie Piotrusia a nie Piotruś :-D.

     Żeby wynagrodzić Wam nudę w temacie jedzenia i picia, opowiem kilka słów o tym  co działo się u mnie przez weekend.
     W sobotę byliśmy całą naszą czwórką na pikniku mojego stowarzyszenia. Było cudownie, piękne miejsce ("Dzika Ochla"), wymarzona pogoda (nie opuszczało nas jeszcze letnie słonko) i dużo wspaniałych osób, w tym wielu z tym samym zespołem co ja :-) - wszyscy uśmiechnięci, pogodni ...... szczęśliwi. Spotkanie było tym przyjemniejsze, że towarzyszyli nam również nasi najbliżsi, którzy dobrze czują się w naszym zespołowym towarzystwie. Była z nami ciocia Beatka (wujek niestety nie mógł, choć wiem, że na pewno chciał) z Julą i Szymonem oraz nasi przyjaciele Agata i Łukasz ze swoimi dziećmi - czyli moimi kuplami Kazikiem i Różyczką :-). (Swoją drogą, to dziękujemy za to, że jesteście z nami :-*)
     Jest mały problem :-( - było tak fajnie, że zapomnieliśmy uwiecznić te chwile na zdjęciach. Postaram się zdobyć je od innych uczestników, wtedy Wam pokażę - cierpliwości :-)

A co do niedzieli - też było bardzo miło. Ten dzień wyglądał tak: poranek w domku, następnie wyjazd do skansenu w Ochli i pyszny obiadek u cioci Beatki :-). I w tym dniu udało nam się uchwycić kilka chwil, więc się nimi podzielimy. Proszę bardzo, oto i one:

Siedziałem w prawdziwym wozie strażackim :-), ale nie do końca mi się podobało. Strażakiem chyba nie będę ;-)))


a tutaj czary - mary!!!  Zuzia wkładała całą kolbę kukurydzy do jakiejś rurki, zakręciła jakąś dziwną wajchą .... i spadały pojedyncze ziarenka kukurydzy :-) Przy okazji mama zrobiła mi krótka terapię - dotykałem tych ziaren, łapałem w rączkę, sypałem i mieszałem .... i też nie do końca mi się podobało :-)))


natomiast w tym miejscu mama i Zuzia robiły mąkę kukurydzianą - ja nie mam jeszcze tyle siły :-)

ha! I to najlepsze stanowisko - w końcu coś do jedzenie i to nie byle co!!! Przepołowiony, gorący ziemniak w mundurku, polany bardzo zdrowym (polecanym dla dzieciaków z ZD) olejem lnianym i posypanym ziołami mmmm pycha. Było jeszcze coś pysznego. Pierwszy raz jedliśmy mamałygę - ojjjjjj też było dobre :-)))


Ach i jeszcze jedno! Dla tych osób, które nie mają facebooka (bo tam już to było), obejrzyjcie sobie ten krótki filmik. Bardzo spodobał się on mojej mamie - wspomniała nawet, że chciałaby, żebym sobie kiedyś tak poradził. Hmmmm pożyjemy, zobaczymy - może się uda :-)

oto link: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz